Kiedy wchodzimy w dorosłe życie i zaczynamy tworzyć własne związki, często myślimy, że kierujemy się wyłącznie uczuciami, racjonalnymi decyzjami i świadomymi wyborami. Wydaje nam się, że miłość, jaką budujemy, jest nowym doświadczeniem, niezależnym od przeszłości. Tymczasem psychologia pokazuje, że fundamenty naszych dorosłych relacji damsko-męskich tkwią głęboko w dzieciństwie. To wtedy uczymy się, czym jest bliskość, jak wygląda miłość, w jaki sposób okazuje się emocje i jak reagować na odrzucenie czy konflikt. Wzorce relacyjne, które wchłaniamy w domu rodzinnym, stają się nieświadomymi mapami, według których poruszamy się w dorosłości. Niezależnie od tego, czy były to mapy pełne ciepła i bezpieczeństwa, czy też nacechowane lękiem i brakiem stabilności, mają ogromny wpływ na to, jak kochamy i czego oczekujemy od partnera.
Jednym z kluczowych pojęć, które wyjaśniają tę zależność, jest teoria przywiązania. John Bowlby, twórca tego podejścia, zauważył, że sposób, w jaki dziecko doświadcza obecności i reakcji swoich opiekunów, kształtuje jego późniejsze schematy relacyjne. Dzieci, które miały dostęp do stabilnej, przewidywalnej i czułej opieki, rozwijają tzw. bezpieczny styl przywiązania. W dorosłości takie osoby potrafią budować zdrowe, bliskie związki, są zdolne do okazywania uczuć i ufają, że partner będzie przy nich w trudnych chwilach. Natomiast dzieciństwo pełne chaosu, odrzucenia czy nadmiernej kontroli sprzyja powstawaniu innych stylów przywiązania – lękowo-ambiwalentnego lub unikowego. Osoby z tymi schematami w dorosłych relacjach często borykają się z trudnościami w utrzymaniu bliskości, lękiem przed porzuceniem, potrzebą kontroli lub wręcz przeciwnie – unikaniem zaangażowania z obawy przed zranieniem.
W praktyce oznacza to, że dorosła kobieta, która w dzieciństwie doświadczała braku uwagi ze strony ojca, może nieświadomie szukać w partnerze potwierdzenia własnej wartości, bo nigdy nie otrzymała go od pierwszej ważnej figury męskiej w swoim życiu. Może też odczuwać nieustanny lęk, że zostanie porzucona, i reagować nadmierną zazdrością, nawet jeśli obiektywnie nie ma ku temu powodów. Z kolei mężczyzna wychowany w domu, gdzie matka była chłodna emocjonalnie, a ojciec nieobecny lub surowy, może w dorosłości mieć problem z wyrażaniem uczuć. Nie dlatego, że nie kocha, lecz dlatego, że nie nauczył się, jak okazywać ciepło w bezpieczny sposób. W konsekwencji jego partnerka może czuć się niedoceniana i samotna, choć on sam jest przekonany, że poprzez swoje działania zapewnia jej stabilność i miłość.
Ogromne znaczenie mają także wzorce komunikacji, jakie wynosimy z dzieciństwa. Jeśli dziecko dorastało w domu, w którym konflikty rozwiązywano krzykiem, kłótniami lub cichymi dniami, istnieje duże prawdopodobieństwo, że w dorosłym życiu będzie powielało podobne schematy. Z kolei osoby wychowane w rodzinach, gdzie o emocjach się nie rozmawiało, mogą mieć trudność w nazwaniu swoich uczuć i w otwartej komunikacji z partnerem. Zamiast mówić o tym, co je boli, wycofują się, co z kolei może być odbierane jako obojętność. Warto zauważyć, że te wzorce są głęboko zakorzenione i działają automatycznie – często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że powtarzamy zachowania, które widzieliśmy u rodziców czy dziadków.
Dzieciństwo uczy nas również tego, jak postrzegać role płciowe w związku. Jeśli dziecko widziało, że ojciec dominował, a matka była podporządkowana, może nieświadomie powielać ten schemat jako dorosły. Zdarza się, że mężczyzna zaczyna oczekiwać, iż partnerka będzie spełniała wszystkie obowiązki domowe, bo tak wyglądała rola kobiety w jego domu. Kobieta z kolei może przyjąć bierną postawę w relacji, bo taką postawę obserwowała u swojej matki. Z drugiej strony, jeśli dorastała w domu, gdzie matka walczyła o każdy centymetr niezależności, a ojciec nie miał nic do powiedzenia, może w dorosłości powielać model relacji oparty na dominacji. Te wzorce nie zawsze są uświadomione, ale bardzo mocno wpływają na nasze wybory i dynamikę związku.
Nie można też pominąć znaczenia akceptacji, jaką dziecko otrzymuje w domu. Osoby, które dorastały w atmosferze krytyki, porównań i braku wsparcia, w dorosłości często mają obniżone poczucie własnej wartości. W relacjach damsko-męskich może to prowadzić do nieustannego poszukiwania potwierdzenia w oczach partnera. Każdy komplement jest wtedy jak tlen, a każda uwaga – jak cios. Taki układ szybko staje się męczący dla obu stron, bo partner czuje presję, by nieustannie podtrzymywać poczucie wartości drugiej osoby, a ona sama nie potrafi zbudować go w sobie. To prowadzi do emocjonalnego rollercoastera, w którym miłość miesza się z lękiem i frustracją.
Warto zwrócić uwagę także na temat granic. Dzieci wychowywane w domach, gdzie ich potrzeby były ignorowane, często nie potrafią wyznaczać zdrowych granic w dorosłości. Mogą zgadzać się na wszystko, byle tylko nie stracić partnera, albo przeciwnie – stawiać bardzo sztywne mury, które utrudniają bliskość. W obu przypadkach relacja staje się trudna, bo prawdziwa miłość wymaga zarówno otwartości, jak i umiejętności mówienia „nie”. Brak tej równowagi prowadzi do albo nadmiernej zależności, albo emocjonalnego dystansu.
Dzieciństwo kształtuje także naszą zdolność do zaufania. Jeśli w dzieciństwie doświadczaliśmy zdrady zaufania, na przykład w postaci obietnic, które nigdy nie były dotrzymywane, w dorosłości możemy mieć problem z pełnym otwarciem się na partnera. Nawet jeśli druga osoba nie daje nam powodów do nieufności, wewnętrzny głos podpowiada: „prędzej czy później i tak zostanę zawiedziony”. Taki brak zaufania staje się samospełniającą się przepowiednią – partner czuje się ciągle podejrzewany, a to rodzi napięcia i konflikty. Z kolei osoby wychowane w atmosferze bezpieczeństwa i przewidywalności łatwiej wchodzą w dorosłe relacje z otwartością i ufnością, co sprzyja budowaniu stabilnych więzi.
Dzieciństwo to również czas, kiedy uczymy się regulacji emocji. Jeśli opiekunowie potrafili uspokoić dziecko, byli obecni i adekwatnie reagowali na jego emocje, w dorosłości łatwiej jest radzić sobie z trudnymi uczuciami. Osoby wychowane w domach, gdzie emocje były bagatelizowane albo wyśmiewane, często w dorosłych relacjach mają problem z ich kontrolą. Zdarza się, że drobne konflikty urastają do ogromnych kłótni, bo partner nie potrafi nazwać i wyrazić tego, co czuje w konstruktywny sposób. Innym razem emocje są tłumione, co prowadzi do wycofania i chłodu w związku. Obie skrajności mogą być trudne dla partnera, który nie rozumie, skąd biorą się tak gwałtowne reakcje albo dlaczego druga strona unika szczerej rozmowy.
Mimo że dzieciństwo tak silnie wpływa na nasze dorosłe relacje, nie oznacza to, że jesteśmy całkowicie skazani na powielanie dawnych schematów. Psychologia pokazuje, że świadomość i praca nad sobą mogą pomóc zmienić nawet głęboko zakorzenione wzorce. To, co było trudne w dzieciństwie, nie musi determinować naszej przyszłości. Jeśli ktoś wychował się w domu pełnym krytyki, może nauczyć się budować zdrowe poczucie własnej wartości. Jeśli ktoś dorastał w atmosferze unikania emocji, może nauczyć się je rozpoznawać i wyrażać. Proces ten bywa trudny, ale możliwy – szczególnie jeśli towarzyszy mu refleksja, terapia albo wsparcie bliskich osób.
Zrozumienie roli dzieciństwa w dorosłych relacjach damsko-męskich to jeden z kluczowych kroków do świadomego budowania miłości. Pozwala nam dostrzec, że nie wszystkie nasze reakcje i emocje wynikają z obecnej sytuacji – często są echem przeszłości. Kiedy uświadomimy sobie, jakie schematy wynieśliśmy z domu, możemy zdecydować, które chcemy zatrzymać, a które przełamać. To niełatwa droga, ale daje szansę na budowanie związków, które nie będą kopią relacji naszych rodziców, lecz nową, własną opowieścią o bliskości, szacunku i miłości.