Portal Randkowy

Randkowe déjà vu: czemu wciąż trafiamy na ten sam typ ludzi w aplikacjach

Każdy, kto kiedykolwiek korzystał z aplikacji randkowej, zna to uczucie: przeglądasz profile, zaczynasz rozmowę, czujesz ekscytację, może nawet idziesz na spotkanie. Ale po kilku dniach, tygodniach czy miesiącach orientujesz się, że ta nowa osoba… jest właściwie taka sama jak poprzednia. Może inaczej wygląda, ma inne hobby, ale dynamika relacji, emocje i sposób, w jaki wszystko się kończy, zdają się powtarzać jak scenariusz filmu, który już widziałeś zbyt wiele razy. Pojawia się pytanie – czy to kwestia przypadku, algorytmu, czy może naszych własnych, nieuświadomionych wyborów?

W świecie, gdzie kontakt z drugim człowiekiem coraz częściej odbywa się przez ekran telefonu, trudno zrzucić winę wyłącznie na technologię. Choć aplikacje randkowe rządzą się swoimi algorytmami dopasowań, to jednak to my sami – poprzez nasze decyzje, zdjęcia, sposób pisania i reakcje – odtwarzamy schematy, które nosimy w sobie od lat. Każde przesunięcie w prawo czy w lewo jest w pewnym sensie głosem naszej nieświadomości.

To zjawisko, które można nazwać „randkowym déjà vu”, ma swoje głębokie psychologiczne korzenie. W relacjach, podobnie jak w wielu innych dziedzinach życia, człowiek dąży do tego, co zna. Nawet jeśli na poziomie świadomym mówi: „chcę kogoś innego”, jego emocjonalna pamięć podpowiada mu coś zupełnie odwrotnego – „szukaj tego, co znajome”. W ten sposób wpadamy w pułapkę powtarzania wzorców.

Wyobraźmy sobie osobę, która dorastała w rodzinie, gdzie bliskość była niestabilna – raz ciepła, raz chłodna. W dorosłości może nieświadomie przyciągać partnerów, którzy wzbudzają podobne emocje. Takie osoby często wydają się ekscytujące, nieprzewidywalne, „pełne życia”, ale po czasie okazuje się, że budzą również niepokój, frustrację i poczucie niepewności. Tymczasem ktoś stabilny emocjonalnie, spokojny, lojalny, może wydawać się nudny – nie dlatego, że faktycznie taki jest, lecz dlatego, że nie wpisuje się w znany emocjonalny schemat.

W świecie aplikacji randkowych powtarzalność tych wzorców jest jeszcze silniejsza, bo technologia wzmacnia nasze naturalne tendencje. Algorytmy dopasowujące użytkowników uczą się naszych preferencji – nie tylko tych deklarowanych, ale też tych, które przejawiamy nieświadomie. Jeśli kilka razy przesuniemy w prawo osoby o podobnym wyglądzie, wieku lub stylu bycia, system zaczyna podsuwać nam coraz więcej takich profili. W efekcie utwierdzamy się w kręgu powtarzających się typów, nawet jeśli w rzeczywistości chcielibyśmy czegoś zupełnie innego.

Psychologia relacji mówi, że dopóki nie zrozumiemy, dlaczego pewne osoby nas przyciągają, będziemy wracać do tych samych doświadczeń. Nie chodzi o przypadek ani o pecha – chodzi o wzorce, które próbujemy nieświadomie „naprawić”. Każda nowa znajomość staje się próbą domknięcia historii, która nie została zakończona. Szukamy w innych ludzi, którzy dadzą nam to, czego zabrakło wcześniej: uznania, bezpieczeństwa, emocji, których nie mogliśmy przeżyć.

W tym sensie randkowe déjà vu jest nie tylko zjawiskiem społecznym, ale też emocjonalnym lustrem. Pokazuje nam, co tak naprawdę nosimy w sobie. Każdy nowy profil, który przyciąga naszą uwagę, jest jak echo przeszłości – znajome spojrzenie, ton głosu, sposób pisania. Może nie pamiętamy dokładnie, dlaczego to nas przyciąga, ale nasze emocje pamiętają bardzo dobrze.

Trzeba też przyznać, że portale randkowe sprzyjają powtarzalności na jeszcze jeden sposób – oferują iluzję wyboru, ale w praktyce większość użytkowników kieruje się podobnymi kryteriami. Zdjęcia, atrakcyjność, status społeczny, poczucie humoru – te elementy są powtarzalne w większości profili. W efekcie spotykamy ludzi o podobnych cechach, choć w różnych odsłonach. To trochę jak chodzenie do tego samego klubu – nawet jeśli muzyka się zmienia, publiczność pozostaje ta sama.

Istnieje też aspekt biologiczny. Nasz mózg działa tak, by preferować znajome bodźce – twarze, głosy, zachowania. Znajomość daje poczucie bezpieczeństwa. W kontekście randek oznacza to, że wybieramy osoby, które pasują do naszego emocjonalnego „krajobrazu”. To niekoniecznie oznacza, że są one dla nas dobre – raczej, że są dla nas zrozumiałe. A zrozumiałość bywa silniejsza od zdrowego rozsądku.

Nie bez znaczenia jest również mechanizm potwierdzania przekonań. Jeśli wierzymy, że „wszyscy faceci są tacy sami” albo że „kobiety zawsze chcą tego samego”, nasz umysł – i tym samym nasze zachowania w aplikacjach randkowych – będą dążyły do potwierdzenia tego przekonania. Zwracamy uwagę na te osoby i sytuacje, które pasują do naszej tezy, ignorując te, które ją podważają. To błędne koło, które sprawia, że każda kolejna relacja wydaje się powtórką poprzedniej.

Paradoks polega na tym, że im bardziej próbujemy wyrwać się z tego schematu, tym mocniej on nas przyciąga. Bo dopóki walczymy z czymś, co jest nieuświadomione, walczymy z samymi sobą. Klucz tkwi w zrozumieniu – w uważności na własne emocje i decyzje. Warto zadać sobie pytanie: co tak naprawdę mnie pociąga w tej osobie? Czy to ciekawość, czy raczej znajome napięcie, które już wcześniej przeżyłem?

Czasem pomocne jest świadome eksperymentowanie. Spróbować zainteresować się kimś, kto na pierwszy rzut oka wydaje się „nie w moim typie”. Może właśnie tam, gdzie nie czujemy natychmiastowej iskry, kryje się szansa na coś prawdziwego.

Niezwykle interesujące jest też to, że wiele osób, korzystających z portali randkowych od lat, zaczyna zauważać ten wzorzec dopiero po dłuższym czasie. Zmieniają aplikacje, miasta, a nawet kraje, ale spotykają tych samych ludzi – różniących się tylko imieniem i tłem zdjęcia. To doświadczenie często prowadzi do głębokiej refleksji: może to nie świat się powtarza, tylko ja powtarzam własny scenariusz?

Świadomość tego faktu jest pierwszym krokiem do zmiany. Ale zmiana nie polega na przestaniu korzystania z aplikacji randkowych. Polega na przestaniu powtarzania tych samych emocjonalnych mechanizmów. Bo jeśli wciąż wybieramy ludzi, którzy budzą w nas te same uczucia – ekscytację, lęk, niepewność – to znak, że szukamy nie miłości, lecz potwierdzenia tego, co już znamy.

Prawdziwe wyjście z randkowego déjà vu zaczyna się od odwagi spojrzenia w lustro. Od decyzji, by przestać gonić za powtórzeniem emocji, które nas kiedyś zraniły. Bo dopóki szukamy ich u innych, będziemy spotykać tych samych ludzi w nowych twarzach.

Druga część tego artykułu pokaże, jak te powtarzające się schematy można przełamać – jak nauczyć się rozpoznawać emocjonalne déjà vu i tworzyć relacje, które nie wynikają z przeszłości, lecz z autentycznej gotowości do miłości.


Każde powtórzenie w miłości zaczyna się od iluzji, że tym razem będzie inaczej. Wchodzimy w nową rozmowę, nową relację, z nadzieją, że uda nam się uniknąć błędów przeszłości. Wydaje się, że partner, którego poznaliśmy przez aplikację randkową, jest zupełnie inny niż poprzedni – bardziej empatyczny, dojrzalszy, spokojniejszy. Ale z czasem, gdy emocje opadają, zaczynamy dostrzegać znajome mechanizmy. Ten sam chłód, te same milczenia, te same kłótnie o drobiazgi. I wtedy pojawia się pytanie, które wielu z nas zadaje sobie z rezygnacją: „Dlaczego znów spotykam tę samą osobę w innej skórze?”

To pytanie jest trudne, ale konieczne. Bo dopóki nie odkryjemy, dlaczego nasze serce reaguje wciąż w ten sam sposób, dopóty będziemy krążyć w emocjonalnym labiryncie. W świecie cyfrowym, gdzie kontakty międzyludzkie pośredniczone są przez algorytmy, powtarzalność zyskała nowy wymiar. Aplikacje randkowe nie tylko odzwierciedlają nasze preferencje – one je utrwalają. Uczą się naszego wzorca emocjonalnego i dostarczają go w coraz bardziej dopracowanej formie.

Z psychologicznego punktu widzenia, zjawisko to można porównać do mechanizmu „rekonstrukcji emocjonalnej”. Nasz umysł nieustannie próbuje naprawić stare rany – powtarza sytuacje, które przypominają wcześniejsze relacje, z nadzieją, że tym razem zakończą się inaczej. Problem w tym, że dopóki nie uświadomimy sobie źródła naszych wyborów, przyciągamy ludzi, którzy tylko odtwarzają przeszłość. Nie dlatego, że jesteśmy skazani na powtarzanie błędów, ale dlatego, że nasza podświadomość myli znajomość z bezpieczeństwem.

Na portalach randkowych to zjawisko ma szczególne znaczenie, bo tam decyzje podejmujemy błyskawicznie – często w ciągu sekund. Nieświadomie reagujemy na wygląd, gest, sposób wypowiedzi, ton humoru. To wszystko uruchamia w nas emocjonalne wspomnienia, których nie jesteśmy w stanie świadomie rozpoznać. Przykład? Ktoś, kto mówi w podobny sposób jak nasz dawny partner, może natychmiast wzbudzić sympatię lub niepokój. Ktoś o podobnym typie urody może przyciągnąć uwagę nie dlatego, że jest „nasz typ”, ale dlatego, że odtwarza znany wzorzec emocjonalny.

Świat wirtualny stwarza w tym kontekście złudzenie wolności wyboru. Możemy przewijać setki twarzy, prowadzić rozmowy z wieloma osobami jednocześnie, testować różne style komunikacji. A jednak większość z nas wraca do tego samego punktu. Bo to nie technologia nas ogranicza, lecz emocjonalna historia, którą nosimy w sobie. Dopóki nie zmienimy sposobu, w jaki postrzegamy siebie, będziemy wybierać tych samych ludzi – nawet jeśli aplikacja pokazuje nam ich w innej kolejności.

Istnieje jednak sposób, by wyrwać się z tego błędnego koła. Pierwszy krok to uważność – zatrzymanie się w chwili, gdy czujemy silne przyciąganie. Zamiast od razu wchodzić w emocjonalny wir, warto zapytać siebie: co mnie w tej osobie tak porusza? Czy to ciekawość, autentyczna fascynacja, czy może znajome napięcie, które mylę z miłością? Nasz organizm reaguje na emocje jak na bodźce chemiczne – ekscytacja i niepokój potrafią wyglądać podobnie. To dlatego tak często mylimy emocjonalne uzależnienie z uczuciem.

Drugim krokiem jest refleksja nad tym, jakie przekonania kierują naszymi wyborami. Jeśli w głębi duszy wierzymy, że „miłość zawsze musi boleć”, będziemy wybierać partnerów, którzy tę tezę potwierdzą. Jeśli uważamy, że „nikt mnie naprawdę nie zrozumie”, znajdziemy kogoś, kto będzie zbyt zajęty sobą, by nas słuchać. W ten sposób aplikacja randkowa staje się narzędziem w rękach naszej nieświadomości – algorytm po prostu podsuwa nam to, czego szukamy emocjonalnie, a nie logicznie.

Zmiana tych mechanizmów wymaga odwagi i cierpliwości. Trzeba nauczyć się rozpoznawać różnicę między ekscytacją a spokojem, między pociągiem emocjonalnym a autentycznym poczuciem bezpieczeństwa. W dojrzałej miłości nie chodzi o to, by serce biło szybciej z lęku, lecz by biło spokojnie z zaufania. Często właśnie ten spokój mylimy z nudą, bo nie jesteśmy do niego przyzwyczajeni. Ale to on jest znakiem, że w końcu wychodzimy z emocjonalnego déjà vu.

Warto też zwrócić uwagę na to, jak sami siebie przedstawiamy w sieci. Zdjęcia, opisy, sposób komunikacji – to wszystko jest lustrem naszej tożsamości. Jeśli kreujemy się na kogoś, kim nie jesteśmy, przyciągniemy osoby, które pasują do tej kreacji, a nie do naszej prawdziwej natury. Wtedy historia zaczyna się od nowa – bo udawana wersja nas przyciąga ludzi, którzy również coś w sobie ukrywają. Dlatego jednym z najprostszych sposobów na przerwanie cyklu powtarzania jest szczerość. Autentyczność działa jak filtr – odrzuca tych, którzy pasują do naszej iluzji, i przyciąga tych, którzy pasują do naszego prawdziwego „ja”.

Nie można też zapominać o roli czasu. W aplikacjach randkowych wszystko dzieje się szybko – rozmowy, emocje, decyzje. Tymczasem prawdziwa zmiana wymaga zatrzymania. Warto dać sobie przerwę od ciągłego szukania, by zrozumieć, kogo właściwie szukamy. Bo jeśli wciąż szukamy w innych potwierdzenia własnej wartości, nigdy nie znajdziemy relacji opartej na miłości – znajdziemy tylko lustro, które odbija nasze braki.

Niektórzy psychologowie porównują ten mechanizm do uzależnienia od emocji. Gdy czujemy znajome napięcie, organizm wydziela dopaminę – hormon przyjemności. Zaczynamy tęsknić za tym uczuciem, nawet jeśli wiemy, że prowadzi nas w ślepą uliczkę. Wtedy aplikacja randkowa staje się idealnym narzędziem, by to napięcie utrwalać – każde przesunięcie profilu to potencjalna dawka emocji. Trudno z tego zrezygnować, jeśli nie nauczymy się czerpać satysfakcji z czegoś głębszego niż ekscytacja.

Dlatego jednym z najważniejszych kroków w wychodzeniu z randkowego déjà vu jest nauczenie się odpoczywać od poszukiwań. W świecie, w którym ciągle coś przewijamy, warto czasem nie przewijać. Dać sobie przestrzeń na samotność, ale nie jako pustkę, tylko jako moment poznania siebie. Tylko wtedy możemy zbudować relację, która nie jest powtórzeniem przeszłości, lecz nowym rozdziałem.

Często dopiero po takim okresie przerwy zaczynamy widzieć różnicę między tym, co znane, a tym, co dobre. Wtedy nowa osoba, poznana na portalu randkowym, może naprawdę być kimś innym – nie dlatego, że ma inny styl czy poglądy, ale dlatego, że my patrzymy na nią z innej perspektywy. Już nie przez pryzmat dawnych emocji, ale z miejsca, w którym nie potrzebujemy powtarzać historii, żeby poczuć się kompletni.

Randkowe déjà vu przestaje wtedy istnieć. Bo przestajemy szukać kogoś, kto uleczy nasze rany, a zaczynamy szukać kogoś, z kim możemy dzielić zdrowie. Przestajemy wybierać emocjonalne rollercoastery i zaczynamy wybierać spokój, bliskość i szczerość. I choć droga do tego punktu bywa długa, to dopiero tam zaczyna się prawdziwa miłość – nie ta, którą próbujemy odtworzyć, ale ta, którą naprawdę tworzymy.